27.02.2016
18:00
HALA SPORTOWA
83-034 Trąbki Wielkie, Sportowa 2
Pierwsza, historyczna edycja gali KPW Arena miała miejsce 27 lutego 2016 w hali sportowej w miejscowości Trąbki Wielkie.
Do ringu zaczęła zmierzać Bianca, która w charakterystyczny dla siebie sposób przywitała widzów i zapowiedziała enigmatycznego ochroniarza Pana Prezesa – Victora Rosettiego. Rosetti był bardzo skupiony i zdawał się ignorować żywo reagującą publiczność. Reakcje rosły i osiągnęły zenit gdy uderzyła muzyka Boskiego Ostrowskiego. Towarzyszyła mu Mira, która niezwykle ubarwiła galę swoimi tanecznymi popisami.
Rosetti nie palił się do walki i od początku unikał jak ognia kontaktu z Ostrowskim uciekając z ringu. Kiedy udało mu się przejąć inicjatywę kontrolował Boskiego na macie, próbował uziemić tancerza. Nie była to piękna strategia, ale do pewnego momentu skuteczna. Ostrowski niesiony frenetycznymi reakcjami publiczności (DISCO DISCO GOOD GOOD przewijało się wielokrotnie) zdołał odnieść swoje pierwsze zwycięstwo w KPW po spektakularnej akcji kończącej znanej jako Party Driver. W walce interweniowała Bianca, za co pięknie odpłaciła jej Mira już po ostatnim gongu.
Drugą walkę wieczoru zwiastowało uderzenie przytłumionej, zblazowanej muzyki. Do ringu zmierzali Gracjan Korpo i jego menedżer Krzysztof Zasada. Pierwszy jak zwykle nie okazywał emocji innych niż pogarda, drugi był nieco przestraszony i niepewny. Człowiek z korporacji chwycił mikrofon i powiedział kilka cierpkich słów uderzających w fanów i swojego przeciwnika. Gdy Zasada chciał dodać coś od siebie został skarcony i otrzymał polecenie zejścia z ringu, co też uczynił, wyglądając przy tym jak zbity pies. Chwilę później na arenie pojawił się “Figo Fago” David Oliwa, który z miejsca podbił serca fanów i w szczególności fanek. Uczyniły to nie tylko rozdawane przez niego lizaki, ale przede wszystkim jego nietuzinkowa osobowość.
Figo Fago okazał się sporym wyzwaniem dla Gracjana, który przed walką twierdził, że to będzie niezwykle krótki i jednostronny pojedynek. Nic bardziej mylnego. David stawiał przez dłuższy czas opór potężnemu człowiekowi z korporacji, jednocześnie musiał wytrzymać nieczyste zagrywki jak np. duszenie krawatem. Ostatecznie został odliczony do trzech po mocarnym Deadlinie. Po walce Krzysztof Zasada chciał świętować razem z Gracjanem, ale został bezceremonialnie odepchnięty. Ten układ najwyraźniej nie sprawdza się dla obu stron…
Kolejnym starciem był pojedynek handicapowy. Dwóch na jednego, co ciekawe, to ten jeden był pomysłodawcą tej jakże nierównej na papierze walki. Złowieszcza muzyka była jasnym sygnałem, że do ringu zbliżają się uczniowie samozwańczego króla polskiego pro wrestlingu Pięknego Kawalera, czyli GREG i Luxus. Ich przeciwnik to nikt inny jak Robert Star, mimo młodego wieku już teraz jedna z najbardziej rozpoznawalnych twarzy polskiego wrestlingu. Gwiazda rocka zapowiedziała, że raz na zawsze skończy z psami Kawalera i po elektryzującym wejściu na ring wszystko wskazywało na to, że był gotowy na wiele, żeby osiągnąć ten cel.
Walka zaczęła się dosyć zaskakująco, bo to osamotniony Rockstar konsekwentnie rozmontowywał przeciwników, którzy nie mogli sobie poradzić z jego energią i szybkością. Z biegiem czasu przewaga Roberta malała – miał przed sobą dwóch mocnych zawodników, którzy korzystali z każdej okazji, żeby przemycić cios w jego kierunku, bez względu na to, czy było to zgodne z zasadami dyscypliny. Robert był kopany, uderzany, obijany na wiele różnych sposobów, za każdym razem znajdywał jednak sposób na to, żeby się podnieść. W pewnym momencie poirytowani rywale postanowili chwycić za przedmiot – padło na kołpak, który GREG roztrzaskał Robertowi na głowie. Sędzia nie miał wyboru i musiał zakończyć tę walkę. Robert wygrał przez dyskwalifikację, ale nie wyglądał jak zwycięzca, a przeciwnicy nie zamierzali poprzestać na kołpaku. Uderzyła muzyka Kaszuba, który nie miał ochoty czekać na swoją walkę i wybiegł na ring pomóc koledze. Po chwili ring był już oczyszczony z uczniów Kawalera, a Robert i Kaszub świętowali wraz z fanami.
Po trzeciej walce wieczoru miała miejsce przerwa. Dodatkowymi atrakcjami były pokazy cheerleaderek ze Szkoły Podstawowej w Trąbkach Wielkich oraz sekcji Karate działającej przy GOKSiR Trąbki Wielkie.
Czwartym pojedynkiem na karcie była walka bez dyskwalifikacji pomiędzy dwoma młodymi gniewnymi polskiego pro wrestlingu – Kaszubem i Damianem Lambertem. Ten drugi dziarsko wkroczył na ring dzierżąc w dłoniach swoje ulubione krzesło i począł obrażać wszystko i wszystkich dookoła, jednocześnie chwaląc siebie, swoje umiejętności i nazywając się przyszłością pro wrestlingu. Damian zebrał bardzo ostrą, negatywną reakcję od publiczności, ale wcale się tym nie przejmował, ba, wydawało się, że sprawiało mu to przyjemność i dodawało motywacji. Kaszub został przywitany gromkimi brawami i okrzykami ze strony publiczności, która od razu przyjęła go jak swojaka.
Od początku było wiadomo jakie są mocne strony obu zawodników. Kaszub wykorzystywał szybkość i latał we wszystkie strony ringu, podczas gdy Lambert stawiał na chirurgiczną precyzję i brutalne kombinacje. Walka w pewnym momencie przerodziła się w totalny chaos – zawodnicy zaczęli się naparzać czym popadnie, w ruch poszły flagi, krzesła, kosze na śmieci, do wyboru, do koloru! Pojedynek był niezwykle wyrównany, przez dłuższy czas zawodnicy byli poza ringiem i wymieniali się razami w publiczności nie zważając na nic. Rozstrzygnięcie przyszło nagle i było kontrowersyjne – Lambert potraktował Kaszuba ciosem w krocze i zmusił go do poddania się zakładając mu swoją firmową dźwignię – Lambert Lock. To już drugie zwycięstwo Damiana, który zapowiada się na wielką gwiazdę, choć sposób w jaki wygrywa nie przysparza mu poklasku…
Przyszła pora na wielce wyczekiwany main event, czyli starcie o miano pretendenta do pasa mistrzowskiego KPW. Kamil Aleksander. Piękny Kawaler. Najlepsi wrestlerzy w Polsce po raz pierwszy razem w ringu. Tak miało być. To co się wydarzyło było zaskoczeniem dla wszystkich…
Gdy Kamil wchodził do ringu był klasycznie witany przez swoich licznych fanów. Pewny siebie, skupiony, gotowy na każde wyzwanie, ale chyba nie na to, co nastąpiło. Gdy uderzyła muzyka Pięknego Kawalera, ten bardzo długo się nie pojawiał. Zaniepokojony prowadzący ponownie wywołał samozwańczego króla wrestlingu z szatni, ale ten się nie pojawił. Po chwili niezręcznej ciszy ring announcer KPW ogłosił trzymając telefon w dłoni, że otrzymał informację od Pana Prezesa. Sędzia ma zacząć odliczać i jeśli Piękny Kawaler się nie pojawi, Kamil Aleksander zostaje pretendentem do pasa mistrzowskiego. Pierwszy mistrz w historii polskiego pro wrestlingu był bardzo niepocieszony takim obrotem spraw – on chciał walczyć i udowodnić światu, kto jest najlepszy w Polsce. Sędzia odliczył do 10, Kawaler się nie pojawił, Kamil został ogłoszony pretendentem do pasa mistrzowskiego. Poirytowany Aleksander chwycił mikrofon i zaczął mówić, że Kawaler to tchórz, który nie zasługuje na to, żeby walczyć o pas mistrzowski, a zgromadzeni tu fani zasługują na wielkie widowisko. Uderzyła muzyka Kawalera, ale to nie on, a jego uczniowie pokazali się ponownie na rampie. Podopieczni Kawalera zaatakowała Kamila Aleksandra, któremu na pomoc przybiegł Robert Star, człowiek, który sam ma jeszcze sporo do wyjaśnienia z Kawalerem i jego ekipą. Prowadzący galę przerwał bójkę informując, że dostał kolejną informację od Pana Prezesa – skoro Kawaler nie chce walczyć, a w ringu są najwyraźniej cztery osoby, które są do walki gotowe – trzeba to wykorzystać. Nową walką wieczoru był pojedynek Kamil Aleksander i Robert Star vs. GREG i Luxus!
Walka wieczoru przyniosła oczekiwane rozstrzygnięcie – Kamil i Robert pokonali przeciwników, którzy uciekali się do wszelkich możliwych metod, aby osiągnąć swój cel. Ostatecznie jednak Kamil odliczył GREGa i mógł świętować wraz z Robertem. Świętowanie nie trwało jednak zbyt długo. Na ringu pojawił się Piękny Kawaler z kijem do kendo i brutalnie zaatakował zarówno Kamila jak i Roberta, po czym zaczął wygłaszać agresywną przemowę zakończoną wymowną kwestią: “Panie Prezesie, możesz mnie pan pocałować w dupę”.